Pewne zjawiska w życiu i w przyrodzie są cykliczne. Po lecie przychodzi jesień, a potem zima. Na morskim brzegu po przypływie następuje odpływ, w kalendarzu co roku w każdym miesiącu zaznaczamy daty świąt, imienin czy urodzin. Dla Koła Turystycznego cykliczny stał się jesienny wyjazd do Wałbrzycha. W góry w sąsiedztwie tego miasta w październiku pojechaliśmy już trzeci raz. Dwa lata temu zdobywaliśmy Wielką Sowę, przed rokiem zwiedziliśmy Zamek Książ i zapuściliśmy się do Wąwozu Pełcznicy. Tym razem wybraliśmy się w Góry Kamienne i do Sokołowska, co okazało się doskonałym pomysłem.
„Sudeckie Tatry” – tak nazywane są Góry Suche czyli najwyższa część Gór Kamiennych. Przed wyjazdem sporo naczytaliśmy się o najbardziej stromych podejściach w Sudetach, o tym, że na szlak powinni wyruszać doświadczeni i dobrze przygotowani turyści. Co okazało się w praktyce? Że to wszystko prawda! Dużo wysiłku kosztowały nas wspinaczki na Waligórę, Stożek Wielki, Sokółkę czy Dzikowiec, na długo pozostaną w naszej pamięci przepaściste zejścia jak choćby to z Zamku Radosno. Góry Suche są malownicze, wyrastają stromo w górę i zdobyły nieco miejsca w naszym sercu.
„Śląskie Davos” – tak czasami mówią na Sokołowsko. Czy to prawda? Absolutnie nie! To właśnie na Dolnym Śląsku rozpoczęto leczenie gruźlicy tworząc jedno z pierwszych tego typu sanatoriów na świecie i inspirację dla alpejskiego kurortu. Bardziej więc Davos zasługuje na miano „szwajcarskiego Sokołowska”:) Dziś świetność uzdrowiska przeminęła, ale piękne położenie, wyjątkowa architektura i duch pozostały. W Sokołowsku przekroczyliśmy też bramy jedynej w Sudetach cerkwi, a spotkanie z opiekunem tego miejsca bratem Łukaszem było wyjątkowym doświadczeniem.
Co będziemy robić za rok w październiku? Zapewne znów pojedziemy w okolice Wałbrzycha. Jest już nawet kilka pomysłów – Trójgarb i Chełmiec, a może Zamek Grodno? Mamy tylko nadzieję, że czas spędzimy równie dobrze jak tym razem!